Dzisiaj będzie lakonicznie, bo niestety mam na głowie mnóstwo spraw, a czas zdecydowanie nie jest moim sprzymierzeńcem. Piąty dzień z Ewą Chodakowską zaliczony. Muszę przyznać, że z każdym dniem jest lepiej, chociaż coraz ciężej wygospodarować wolną godzinę do ćwiczeń. Nie chcę nawet myśleć, jak to będzie, gdy Mąż poleci do Tanzanii. Wtedy najprawdopodobniej będę musiała porzucić te ćwiczenia na rzecz innych, krótszych i mniej hałaśliwych (czy tylko ja tak głośno robię sprint? :P). Na szczęście do tego czasu mam jeszcze troszkę treningów przed sobą, więc mam nadzieję, że zaobserwuję jakieś zmiany w swojej sylwetce. Głównie chodzi mi o okolice brzucha, który nie jest jakiś szczególnie wielki, ale umięśniony też nie. Wkrótce planuję porobić sobie fotki, więc zobaczycie o czym piszę. A tymczasem zmykam do Męża i Synka :)
J.
To co Ewka robi ze mną na tych treningach to istne tortury, ale pomału zaczynam traktować ją jak guru!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs, w którym do wygrania jest zegarek z kryształkami w dowolnie wybranym kolorze ! :))
OdpowiedzUsuńhttp://princess-beyonce.blogspot.ch/2012/07/konkurs-wygraj-zegarek-z-brylancikami-w.html
Pozdrawiam :))
w takim razie powodzenia życzę :)
OdpowiedzUsuń