Wow, już zapomniałam jakie to uczucie obudzić się rano z zakwasami. Bieganie za Synkiem i dźwiganie go jest w dniu dzisiejszym dla mnie wyzwaniem. Na szczęście Mąż godnie przejął te obowiązki, więc ja ograniczyłam się tylko do prowadzenia rowerku i do delikatnego spacerku. Teraz, co prawda, staram się rozruszać mięśnie i rozbić zakwasy, dlatego wskoczyłam sobie na rowerek stacjonarny. Oczywiście to nie koniec ćwiczeń, postaram się dzisiaj zrobić killera, na tyle na ile starczy mi sił :)))) Być może uda mi się dzisiaj nawet przekonać Mamę :) No, ale to później, gdy Czekoladka pójdzie spać z Tatą :P
Jeśli chodzi o redukcję słodyczy, to nie mogę się pochwalić niczym szczególnym. Niestety z samego rana obudził mnie widok cudnie pachnących ciast i piszingerów. Także mam co spalać :P No, ale jak to się mówi - NIE OD RAZU RZYM ZBUDOWANO :)
J.
Zakwasy są okropne! Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wiersz:*