Nigdy nie miałam problemu z cellulitem. Ze zdziwieniem czytałam wpisy dziewczyn, które walczą z pomarańczową skórką. Nie mogłam uwierzyć, jakim zabiegom się poddają. Właściwie to nigdy szczególnie mnie ten temat nie interesował. Rzucałam okiem na artykuł, po czym szybko przechodziłam do przyjemniejszego tematu. Aż do dzisiaj. Podczas kręcenia hula hopem, przeglądałam sobie różne gazety, a to Shape, a to MH, by w końcu przejść do gazetki promocyjnej Lidla. Na jednej ze stron, moim oczom rzucił się przyrząd do masażu antycellulitowego. Zaczęłam się zastanawiać, czy warto zainwestować 100 zł w takie urządzenie. Jak się domyślacie, kolejnym etapem było doszukiwanie się cellulitu na moim ciele. I wiecie co? Znalazłam! Aaaa... mam cellulit. Może nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, ale jednak. Masakra. Stąd mój wpis. Czy warto wydać 100 zł na to urządzenie? A może znacie inne, godne polecenia? Czekam na opinie i rady oraz wskazówki jak sobie poradzić z tym pomarańczowym świństwem.
A na koniec coś, a właściwie ktoś dla oka ;)))) Will, will you merry me? :)))) Mąż nie czyta ;)))
J.
Sama jestem ciekawa czy warto ; ))
OdpowiedzUsuńJa tez zastanawiam się czy warto, bo przydałoby mi się takie coś :/
OdpowiedzUsuńWill... ach, miodzio ;)
Ciekawe :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że skakanka spala więcej kalorii niż bieganie... chyba muszę odkurzyć swoją ;P
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Ja tak samo, już wyciągnęłam skakankę - wiem, że jest świetna do dpalania kalorii! Podkradam zdjęcie :*
OdpowiedzUsuń