Dzisiaj mija 5 dzień z Mel B. Ćwiczenia te, podobnie jak na początku mojej Mel B'owej przygody, nie są jakoś szczególnie wymagające. Niestety też nie dają mi odpowiedniego powera do działania. O wiele lepiej czuję się po 45 minutach z Ewą, ale jakoś ostatnio brak mi motywacji do podjęcia skalpela. Być może jutro skuszę się na Ewę, w zamian za Mel. Albo... o ile Syn pozwoli, zrobię i jedne i drugie ćwiczenia.
Dzisiejszy dzień nie nastraja mnie pozytywnie. Nocki są ciężkie (Czekoladka nie chce spać), a dni jakieś takie niemrawe. Pewnie to wina aury za oknem, chociaż... jest też drugi powód. W przyszłym tygodniu wylatuje mój Mąż do Tanzanii... na 3 miesiące. Znowu. Szlag mnie trafia na samą myśl o tym wyjeździe. Namawiałam go na pozostanie, ale jednak mus to mus. Cholera! Nienawidzę tych rozstań!
Na poprawę humoru, inspiracje - czy wspominałam Wam już, że kocham brzuch Brit z lat 2000 - 2001? :P Kiedyś to był dla mnie ideał brzucha, ale teraz ma rywalkę w postaci ostatniego brzuszka :D
Potrzeba mi jakieś pozytywnego akumulatorka, bo dzisiaj ćwiczenia baaaaardzo wymuszane:
-10 min abs z Mel v
-20 min hulahop v
-rowerek st. - 40 min v
J.
Zdecydowanie bardziej podoba mi się brzuch Brit.
OdpowiedzUsuńnaprawdę? ja bym się dała pociąć za ostatni brzuszek ;p
UsuńOstatni jest nieziemski! :O
UsuńSerio, ostatni też jest świetny, ale bardziej podoba mi się brzuch Brit. Nie jest taki hmmm... wklęśnięty ;p bardziej kobiecy, naturalny. Nie wiem jak ująć to w słowa ;p
Usuń