Przedwczoraj, jak większość z Was, z zapartym tchem śledziłam historyczny wyczyn Felixa Baumgartner'a. Mocno trzymałam kciuki i kibicowałam mu w jego wielkim skoku. Na bieżąco śledziłam każdą informację o temperaturze i ciśnieniu wewnątrz i na zewnątrz kapsuły, a także o ogólnych warunkach panujących wewnątrz pomieszczenia. Z niepokojem przyjęłam wiadomość o problemach z systemem ogrzewającym i parującą szybką kasku. Zastanawiałam się, jak duży wpływ będzie to miało na warunki skoku. Na szczęście, awaria została usunięta i nie odbiła się negatywnie na skoczku.
Samo otwarcie kapsuły i wejście na próg, był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Widok kulistej Ziemi był magiczny! :)
W myślach zastanawiałam się, co może czuć osoba, która stoi nad swoją planetą, którą obserwują miliony ludzi, która wie, że lada chwila stanie się coś nieprzewidywalnego, coś co może mieć wpływ na jego życie.
Moment skoku wywołał we mnie panikę i lęk - co się stanie w trakcie skoku, a jeśli straci przytomność, a jeśli nie otworzy się spadochron, a jeśli skafander nie wytrzyma i pęknie? Pewnie jak większość z Was, zamarłam w chwili wirowania Felixa, z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Na szczęście, Austriak opanował kręcenie i spokojnie otworzył spadochron, który pozwolił mu bezpiecznie wylądować na ziemi.
Dlaczego o tym piszę? Sama jestem raczej ostrożną osobą, mam lęk wysokości i raczej nie zdecydowałabym się na skok z takiej wysokości. Jednak to, co zrobił Felix, sprawiło, że na nowo odkryłam w sobie "starą" pasję - marzenie o szerzeniu wiedzy o turystyce kosmicznej w Polsce i jako założyciel Space Tourism Society Oddział Polska, pragnę to marzenie realizować.
Wyczyn Baumgartner'a pokazał, że taka forma "rozrywki" jest czymś realnym i niesamowitym. Bo powiedzcie mi, czy nie chcielibyście zobaczyć na własne oczy krzywizny Ziemi? Nieba czarniejszego niż smoła? Kawałka nieznanego kosmosu?
Na koniec ukłony w stronę Felixa, który udowodnił, że jeszcze wiele przed nami do odkrycia i... spróbowania :))))
Samo otwarcie kapsuły i wejście na próg, był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Widok kulistej Ziemi był magiczny! :)
W myślach zastanawiałam się, co może czuć osoba, która stoi nad swoją planetą, którą obserwują miliony ludzi, która wie, że lada chwila stanie się coś nieprzewidywalnego, coś co może mieć wpływ na jego życie.
Moment skoku wywołał we mnie panikę i lęk - co się stanie w trakcie skoku, a jeśli straci przytomność, a jeśli nie otworzy się spadochron, a jeśli skafander nie wytrzyma i pęknie? Pewnie jak większość z Was, zamarłam w chwili wirowania Felixa, z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Na szczęście, Austriak opanował kręcenie i spokojnie otworzył spadochron, który pozwolił mu bezpiecznie wylądować na ziemi.
Dlaczego o tym piszę? Sama jestem raczej ostrożną osobą, mam lęk wysokości i raczej nie zdecydowałabym się na skok z takiej wysokości. Jednak to, co zrobił Felix, sprawiło, że na nowo odkryłam w sobie "starą" pasję - marzenie o szerzeniu wiedzy o turystyce kosmicznej w Polsce i jako założyciel Space Tourism Society Oddział Polska, pragnę to marzenie realizować.
Wyczyn Baumgartner'a pokazał, że taka forma "rozrywki" jest czymś realnym i niesamowitym. Bo powiedzcie mi, czy nie chcielibyście zobaczyć na własne oczy krzywizny Ziemi? Nieba czarniejszego niż smoła? Kawałka nieznanego kosmosu?
Na koniec ukłony w stronę Felixa, który udowodnił, że jeszcze wiele przed nami do odkrycia i... spróbowania :))))
J.
To musi być świetne ;)
OdpowiedzUsuńhttp://fashionznaczymoda.blogspot.com/
Ja też śledziłam ten wyczyn i przyznam się, że byłam sceptyczna. Kciuki trzymałam do samego końca i cieszę się, że Panu Felixowi się udało:)
OdpowiedzUsuńwielki szacunek dla Felixa! :)
OdpowiedzUsuń