Ostatnio pisałam Wam o moim słodyczoholiźmie. Prawdą jest, że przez moją słabość do słodyczy stoję w miejscu w mojej walce z tłuszczykiem {chociaż mój Mąż twierdzi co innego, ale o tym wkrótce}. Poniżej prezentuję Wam winowajcę weekendowego załamania.
Moje ukochane piszingery. Kocham je, uwielbiam, ubóstwiam. Miłością tą zaraziłam mojego Męża, który 'usycha' w Tanzanii bez ich słodkiego smaku {hehe na szczęście wkrótce mój brat zrobi mu prezent urodzinowy i zawiezie mu całą paczuszkę}.
Jestem w stanie zjeść ich ponad 20, wzbudzając 'zachwyt' otoczenia. Są tak słodkie, że aż gorzkie, a ja nie umiem bez nich żyć. Ale... postanowiłam to zmienić. Od wczoraj trzymam się z daleka od wszelkich słodkości i zamierzam kontynuować to do 24 grudnia. Wtedy, poluzuję sobie troszkę {ale nie całkowicie} i skosztuję {z głową!} świątecznych smakołyków. Trzymajcie za mnie kciuki, bo to naprawdę duże wyzwanie dla mnie.
Aaa... przede mną Mikołaj ;)))) Ratunku! :)
Aktywność fiz:
rowerek st - 40 min v
Tamilee Webb na brzuch v
hh - 20 min v
J.
Trzymam kciuki !
OdpowiedzUsuńMoże łykaj chrom? Mi całkiem wyłączył ochotę na słodycze.
ja przez słodycze też stoję w miejscu i efektów brak;( trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam słodycze:) obserwuje;0
OdpowiedzUsuńEvery weekend i used to go to see this website, as i want enjoyment, since this this site conations really fastidious funny stuff too.
OdpowiedzUsuńAlso visit my page : cat hairball
Moim aktywatorem są croisanty i masło orzechowe :) choć to drugie jest zdrowe, ale nie w takich ilościach, jakie miałabym ochotę jeść :)
OdpowiedzUsuńJeśli mogę coś doradzić z autopsji, to dobrze jest zamiast całkiem zrezygnować (bardziej się chce, jak wiadomo, że nie wolno:) ), można korzystać z lżejszych zamienników. Polecam banany mrożone w gorzkiej czekoladzie i muffinki bananowe Jillian Michaels, albo np ciasto cukiniowe. Pozwalając sobie np na muffinka w formie posiłku mniej chce się słodyczy, a na dodatek, o dziwo, to jest część składowa diety :)
ps: ja też dołączam do obserwujących:)