Tak, jak w temacie. Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat tuszu do rzęs: Lovely Curling Pump Up, który kupiłam w Rossmannie {pisałam o tym TUTAJ}. Duża część z Was polecała go na moim fanpage'u. Jak się u mnie sprawdził? Czy jestem z niego zadowolona?
I tak, i nie. Właściwie chyba więcej jest tego nie, niż tak. Od razu zaznaczam, że mam bardzo spaczone spojrzenie na tusze - wciąż zakochana jestem w maskarze, którą miałam w wieku 16 lat. Idealnie rozczesywała rzęsy, wydłużała je i co najważniejsze - nie sklejała włosków. Wyglądały, jakby były rozdzielone przy pomocy igły. No idealnie! Niestety nie pamiętam nazwy tego tuszu, stąd to moje błądzenie po omacku wśród innych tuszów. Jedyne co pamiętam, to kształt szczoteczki, który wyglądał, jak srebrny plastikowy grzebyk.
Ale tak, jak wspominałam, zdecydowałam się wypróbować inną maskarę, z zupełnie inną szczoteczką - wykonaną z silikonu. Nie do końca przypadła mi ona do gustu, mam wrażenie, że tusz za bardzo się na niej osadza. Nie jestem jakąś specjalistką w dziedzinie makijażu, więc w celu usunięcia nadmiaru tuszu, zwyczajnie wycieram końcówkę o opakowanie i dopiero wtedy maluję rzęsy. Także brakuje mi włosków na końcówce szczoteczki - ciężko dokładnie wytuszować zewnętrzne włoski rzęs.
A oto efekt przed i po jednokrotnym użyciu tuszu {używałam tylko na górne włoski}:
Nie jest źle, ale wciąż efekt mnie nie powala. Niby rzęsy nie są sklejone, {w przybliżeniu zawsze na takie wyglądać będą, więc tym nie warto się sugerować}, są podkreślone i wydłużone, ale nie ma efektu "wow".
Co wyjątkowo mi nie pasuje w tej maskarze? Przede wszystkim olbrzymie trudności z dokładnym usunięciem tuszu z rzęs. Nie raz po nocy budzę się z efektem pandy wokół oczu {pomimo wcześniejszego zmywania makijażu}. Podobnie jest z kruszeniem się - dwukrotnie, po ciężkim dniu przez przypadek usnęłam z tuszem na rzęsach {nie róbcie tego nigdy :D} - efekt? Milion czarnych drobinek na powiekach i pod okiem. Tragedia. Wiem, że tusz nie jest wodoodporny, ale spodziewałam się po nim troszkę lepszej trwałości.
Jak widzicie, tusz nie za bardzo przypadł mi do gustu. Wiem, że wiele osób nie podziela mojego zdania, ale jak widać, ile ludzi, tyle opinii. Mam nadzieję, że po zakończeniu tego tuszu, w końcu znajdę mój wymarzony.
J.
Taki srebrny/jasnoszary grzebyk miala i ma np. mascara z astora, kiedyś jej używałam, nie pamiętam już czy miała taka sama nazwę czy nie teraz jest to volumetrix :)
OdpowiedzUsuńja tam uwielbiam ten tusz i kończe własnie czwarte opakowanie :)
OdpowiedzUsuńjak zobaczyłam, że tyle osób Ci doradziło ten tusz to poszłam do rossamana, żeby i sobie kupić, ale jaki tylko otworzyłam i zobaczyłam silikonową szczoteczkę, która na moich rzęsach w ogóle się nie sprawdza, w przypadku żadnego tuszu( czy loreal, czy maybellin itp) to wzięłam tusz z wibo i jestem bardzo zadowolona, a tak na marginesie, to czy dalej używasz błota z bingo? nadal jesteś zadowolona?
OdpowiedzUsuńJa preferuję takie standardowe szczoteczki,a tu widzę jest taka ''gumowa''. Ale rzęsy ładne,nie sklejone:)
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym tuszem do rzęs jest tusz Max Factor 1000 Calories :) Używam go już od ładnych paru lat i mnie nie zawiódł :)
OdpowiedzUsuńCzęsto zmieniałam tuszę aby w końcu znaleźć ten jedyny ale w końcu kupiłam z miss sporty Fabulous Lash , nie jest za drogi bardzo wydajny i jak dla mnie rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam do mnie http://trendykate.blogspot.com/ :)
Efekt całkiem ładny :) Sama kiedyś pewnie przetestuję tę maskarę :)
OdpowiedzUsuńjeszcze go nie używałam, ale planuje kupić do codziennego makijażu - jak idę po bułki nie musze mieć efektu wow. tylko trochę zmartwiłaś mnie tym że się osypuje - nienawidzę czarnych kropeczek wokół oczu
OdpowiedzUsuńJa już kupuję od jakiegoś czasu i jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńcatchysue.blogspot.com
mój zielony Wibo też się niestety obsypuje :( te Wibo po prostu tak chyba mają.
OdpowiedzUsuńbez dwóch zdan miss sporty Fabulous Lash, kup i spróbuj :) idealny :)
OdpowiedzUsuńTroszkę późno się tu dostałam ale cóż. Kilka lat temu odnalazłam stary tusz do rzęs znajomej, co prawda tuszu już nie było ale zakochałam się w szczoteczce, identyczna jak w Twoim opisie, była z Loreala. By the way! Świetny blog! Miłość od pierwszego wejrzenia, będę tu często zaglądać! :)
OdpowiedzUsuńNooo bardzo dziekuje za recencje.
OdpowiedzUsuń