Wszyscy żyją maratonem, a ja do dzisiaj żyłam swoim pierwszym biegiem. Moim pierwszym po porodzie i pierwszym mojego miasta. Co prawda, nie mogę go porównywać do dystansu maratońskiego, no ale zawsze trzeba od czegoś zacząć, żeby móc się wspinać na kolejne szczeble biegowe. Ja dzisiaj swój jeden szczebelek pokonałam. Przebiegłam dystans ok. 6,5km {pojawia się też wersja 8km oO} i pokazałam sobie, że mogę.
Od dłuższego czasu po głowie chodziły mi myśli, o tym, żeby sprawdzić
się w prawdziwym biegu. Planowałam 5km, ale gdy zobaczyłam, że moje
miasto organizuje bieg na 6,5-8km, od razu zapowiedziałam, że wezmę w
nim udział. Nic, że kosztowało mnie to dużo stresu, nieustannej
paplaniny o tym jak bardzo się boję, ale jak powiedziałam, tak zrobiłam.
I oto przebiegłam swoje pierwsze 6,5km w 40 minut i 43 sekundy. Dla wielu nie będzie to rewelacyjny czas, tym bardziej, że zwycięzca zrobił ten odcinek w 23 minuty, ale dla mnie to jest duży sukces. Dlaczego? Biegam rekreacyjnie, nie jestem zawodowcem, nigdy do tego miana nie aspirowałam. Lubię biegać, lubię skakać na skakance, lubię fitness i tenisa. I niewykluczone, że w każdej z tych "dyscyplin" się sprawdzę {oczywiście, gdy będzie okazja}. Dzisiaj byłam biegaczem - amatorem. Jako jedna z niewielu. Większość uczestników {jakieś 2/3} biega zawodowo w klubach. Osoby, które zwyciężyły biegają od kilku lat na przeróżnych zawodach. Z całego serca gratuluję im tego zapału i zwycięstw.
Ja też zwyciężyłam. Pokazałam, że kobieta po porodzie też może być aktywna, nie musi zamykać się w 4 ścianach, z pieluszką na nosie i butelką w ręce. Przy odrobinie dobrej woli innych ludzi, można spełniać swoje marzenia, także nie będąc już nastolatką. Ja dzisiaj rywalizowałam z nastolatkami, z chłopakami o jakieś 5-10 lat młodszymi, z super 38-letnią mamą trójki dzieci i panem o kilka lat starszym ode mnie. Wszyscy pokazaliśmy, że biegać można w każdym wieku.
Po dobiegnięciu czekał na mnie Synek z bukietem polnych kwiatów, moja ukochana Mama, która robiła mi zdjęcia, organizatorzy z dyplomem i reporterzy z lokalnych gazet. Przez chwilę poczułam się jak gwiazda - a to wszystko za sprawą Czekoladki, którego non stop fotografowano :P
Jak widać, biegałam w ciuchach z Lidla:
-legginsy sprawdziły się w 100%, nie uwierały, nie obcierały, nie przepuszczały powietrza, więc nie było mi zimno {a uwierzcie, że za ciepło na zewnątrz nie było},
-bluza funkcyjna - troszkę przewiewna, momentami było mi zimno,
-kurtka - w niej przyjechałam na miejsce i założyłam po biegu - wygodna, jak na tą chwilę bez zastrzeżeń :)
-rękawiczki - po ok. 4 km musiałam je zdjąć, było mi za gorąco :P
Buty również się sprawdziły - 2 km odcinek po głębokim lekko wilgotnym piachu zdały na piątkę. Ciekawa tylko jestem, jak będzie z moimi mięśniami. Pośladki i łydki pracowały na pełnych obrotach :) Coś czuję, że jutro będą zakwasy. Na tę chwilę narzekam tylko na ból kręgosłupa, ale to chyba stres puszcza :D
A ja... w planach mam kolejny bieg :D
J.
Gratulacje! Nigdy nie biegałam w terenie, dlatego składam wyrazy szacunku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Zapraszam do mnie, ostatnio pisałam właśnie o bieganiu! :))
gratuluję z całego serca :) cudownie że się sprawdziłaś i przystąpilaś do prawdziwych zawodów.
OdpowiedzUsuńBrawo! :* Jeśli Ty dałaś radę to i ja po ciąży powinnam sobie poradzić.... ale jakoś boję się porażki ...
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńSuper! Gratuluję. :) Podziwiam ludzi, którzy biegają i mam nadzieję, że kiedyś sama zacznę. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję :) myślę, ze warto próbować wszystkiego co nas chociaż w małym stopniu uszczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńGratuluję ! Wiadomo, że od czegoś trzeba zacząć. Pewnie następnym razem czas będzie lepszy :) Życzę powodzenia i wytrwałości :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę Ci gratuluję:) A co najbardziej mi się w Tobie podoba to to jak dobry przykład dajesz synkowi (to samo odnosi się do Niebieskoszarej) :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Dla mnie 6,5 to dużo dlatego tym bardziej podziwiam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję ci tego biegu z całego serca! Jesteś normalnie u mnie No.1, ja do biegania się nie garnę - nie lubię, nie umiem i w ogóle XD tak więc przyklaskuję wszystkim, którym to przynosi radość i sukcesy :) Oby tak dalej
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci! Wiem, że w terenie ciężko się biega! ;)
OdpowiedzUsuńGratuluje bardzo, bardzo ;) To ja też się pochwale - w dniu dzisiejszym przebiegłam pierwszy raz w życiu dystans 10km ( a nawet 10,17 km - 1g:02m:33s ) a dodatkowo pierwszy raz w życiu 5km poniżej 30 min! I chociaż dla wielu to żaden wynik, to dla mnie baaardzo dużo zważając na to, że dokładnie 6msc temu leżałam na sali operacyjnej i gmerano mi w kolanku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i jezcze raz - gratuluje!
Ps. Jaki bieg kolejny?
Gratulacje! fajna trailowa trasa, gdzie to?
OdpowiedzUsuńRewelacyjne podejście :) Gratuluję z całego serducha! :)
OdpowiedzUsuńgratuluję biegu! pokazałaś, że potrafisz! i... motywujesz! zabieram się do pracy... ; ) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnie liczy się dystans tylko to, że spróbowałas :) brawo! :*
OdpowiedzUsuńGratulacje! :) Jednak motywacja grupy chyba robi swoje, co? :D
OdpowiedzUsuńGratulacje! Startowanie w zawodach wciąga! Ja przeważnie myślę w trakcie: nigdy więcej! A po zakończonym biegu zawsze ma się ochotę to powtórzyć :D
OdpowiedzUsuńChcieć to móc, najważniejsza jest wytrwałość :)
OdpowiedzUsuńSuper, cudownie jest debiutować, wiem co czułaś :)
OdpowiedzUsuń