Dzisiaj mija 3 lata od mojego porodu. Trzy lata różnych zawirowań - od szybkiego spadku wagi, do ponownego jej wzrostu, aż do ustabilizowania się na stałym poziomie.
Przez cały okres trwania ciąży starałam się aktywnie spędzać czas - na zajęciach sportowych na uczelni oraz poza nią. Wiedziałam, że to, co sobie wypracuję podczas ciąży, tylko pomoże mi przy powrocie do formy po ciąży. Po wyjściu ze szpitala opieka nad Synkiem pochłonęła mnie całkowicie, były momenty, że nie miałam czasu zjeść porządnego śniadania, a co dopiero obiadu, czy kolacji. Także przeraźliwie boleści mojego Synka, doprowadziły do całkowitego okrojenia mojego menu. Jadłam bardzo mało i praktycznie codziennie to samo, w obawie, czy mój pokarm nie przyczyni się do kolejnych napadów kolkowych. Waga spadała samoistnie, ale ciało wcale nie wyglądało dobrze. Dlatego, gdy tylko minął okres połogu zaczęłam treningi, na początku lekkie {Tamilee Webb, hh, Jillian}, aż doszłam do poziomu obecnego, czyli Lisy. Niestety w początkowym okresie, gdy znowu zaczęłam jeść "normalnie", waga z powrotem poszybowała w górę. Na początku nie widziałam w tym problemu, ale z czasem ubrania robiły się mniejsze i mniejsze, aż w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Zaczęłam kontrolować to, co wrzucam na talerz i rozpoczęłam intensywniejsze treningi. Na efekty przyszło mi troszkę czekać, niestety ciało po ciąży nie jest takie samo jak przed, ale wierzę, że jeszcze osiągnę efekt, do którego dążę. Obecnie śmiało mogę powiedzieć, że jestem zadowolona ze swojego wyglądu i nawet pokuszę się o stwierdzenie, że mój brzuch nigdy wcześniej nie wyglądał tak dobrze. Ale to jeszcze nie koniec, nie poddaję się i wciąż mknę przed siebie, żeby z dumą spojrzeć w lustro i stwierdzić: Justyna, prawdziwa z Ciebie FITMAMA :) I każda z nas może tak powiedzieć, tylko trzeba znaleźć w sobie siłę i motywację, żeby zacząć, potem będzie już z górki. W następnym poście postaram się napisać, skąd brać motywację do ćwiczeń :)
Korzystając z okazji, sto lat dla mojego Czekoladowego Szczęścia, które od ponad 3 lat wypełnia moje serce radością i nieopisaną miłością <3
J.
Krętą drogą, ale znalazłaś rozsądny sposób :) Dowód na to, że można być FIT mamą :) a przede wszystkim niech syn rośnie zdrowo!
OdpowiedzUsuńFITmamy wymiatają ;P pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodobnie jest u mnie!Całuski dla synka!
OdpowiedzUsuńgratulację. Ja zaczynam przygodę z ćwiczeniami. Musze znaleźć motywację by ćwiczyć. Mój poblem jest inny. Jestem chuda i chce mięśnie trochę wyrzeźbić.
OdpowiedzUsuńJesteś doskonałym przykładem na to, że aktywność to styl życia a nie konieczność a stwierdzenie "nie mam czasu bo mam dziecko" nie istnieje. Podziwiam Cię i gratuluję zarówno efektów bo wyglądasz pięknie ale przede wszystkim gratuluję Ci zdrowego i rozsądnego podejścia.
OdpowiedzUsuńjesteś świetnym przykładem na to, że mama również może być fit! kto powiedział, że nie? ;) gratuluję!
OdpowiedzUsuńSto lat dla Synka! :)
OdpowiedzUsuńSuper, jak widać ciężka praca się opłaca ;) !!! gratulacje
OdpowiedzUsuńGratuluję,widać że włożyłaś w to sporo pracy:)
OdpowiedzUsuń''jedząc normalnie'' czyli jak jadłaś? Czym dokładnie były spowodowane te skoki?
I wszystkiego dobrego dla synka oczywiście:)
wyglądasz cudownie! jako przyszła mama, podłamana zmianami w moim wyglądzie, dziękuję Ci za ten wpis. Wiem, że po porodzie będzie ciężko osiągnąć piękną sylwetkę, ale Ty motywujesz na 100%.
OdpowiedzUsuńBycie fitmama to ogromny sukces! Gratuluje! W obliczu zmian z ciele, które reaguje inaczej niż kiedyś oraz miliarda obowiązków, taki efekt to marzenie!
OdpowiedzUsuńFit mamy górą !! Ja jestem podwójną hehe :) Wszystkiego co najlepsze dla Twojego Synka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam http://natafit.blogspot.com/