Święta, święta i po świętach. Jeśli podobnie, jak ja, z ulgą odetchnęłaś/odetchnąłeś, że świętowanie już się skończyło, to znaczy, że masz coś na sumieniu (brzuchu, biodrach, pośladkach?!). Ja niestety mam. W grupie antysłodyczowej, chcąc nie chcąc musiałam spojrzeć prawdzie w oczy i napisać, że poddałam się świątecznemu obżarstwu. Cóż, makowiec, babka cytrynowa, blok czekoladowy same się nie zjadły, to i same się nie spalą. Czas się ogarnąć i wytoczyć nowe dzieła.
Tylko jak to zrobić? Jak zapomnieć o tych kilku niedietetycznych dniach i znowu wrócić na dobre tory żywieniowe i treningowe?
-nie rozpamiętuj - zjadłaś/eś za dużo, za tłusto, za słodko. Nie
ważne. Było minęło. Jeśli wciąż będziesz nad tym rozmyślać, nie ruszysz
się do przodu. Zapomnij o tym co było w święta i zabierz się do roboty.
Jak to się mówi: przestań gadać, zacznij działać!
-nie wchodź na wagę (chyba, że lubisz terapię wstrząsową) - jeśli Twoje świętowanie opierało się tylko na jedzeniu, piciu i zerowej aktywności, to możesz być więcej niż pewny, że waga pokaże kilka kilogramów więcej. Bez obaw, nie musi od razu to być tłuszcz (by przybrać 1kg tkanki tłuszczowej musiałbyś/musiałabyś zjeść ok. 7000kcal ponad swoje zapotrzebowanie kcal, nie wierzę, że było aż tak źle ;)), ale i tak chyba mało Cię to pocieszy, co?
-koniec świąt = koniec podjadania świątecznych smakołyków. Idealnie by było, gdyby w lodówce nie zostało nic, co mogłoby Cię kusić, ale jeśli jesteś w podobnej sytuacji jak ja, to musisz liczyć tylko i wyłączenie na swoją silną wolę. Ja poczekam aż moja rodzina rozprawi się z Wielkanocnymi przysmakami, podczas gdy sama będę delektować się owsianką, owocami i orzechami,
-nie wchodź na wagę (chyba, że lubisz terapię wstrząsową) - jeśli Twoje świętowanie opierało się tylko na jedzeniu, piciu i zerowej aktywności, to możesz być więcej niż pewny, że waga pokaże kilka kilogramów więcej. Bez obaw, nie musi od razu to być tłuszcz (by przybrać 1kg tkanki tłuszczowej musiałbyś/musiałabyś zjeść ok. 7000kcal ponad swoje zapotrzebowanie kcal, nie wierzę, że było aż tak źle ;)), ale i tak chyba mało Cię to pocieszy, co?
-koniec świąt = koniec podjadania świątecznych smakołyków. Idealnie by było, gdyby w lodówce nie zostało nic, co mogłoby Cię kusić, ale jeśli jesteś w podobnej sytuacji jak ja, to musisz liczyć tylko i wyłączenie na swoją silną wolę. Ja poczekam aż moja rodzina rozprawi się z Wielkanocnymi przysmakami, podczas gdy sama będę delektować się owsianką, owocami i orzechami,
-zacznij dzień od szklanki przegotowanej wody z cytryną i zdrowego śniadania - nie wiem jak Ty, ale ja zawsze, gdy zacznę "zdrowo" dzień, robię wszystko, co w mojej mocy, żeby utrzymać taki stan do końca dnia :) Najlepiej rozplanować sobie 5 małych posiłków i się ich trzymać w ciągu dnia,
-uzupełnij swoje menu w dużo surowych warzyw i świeżych owoców (smoothie <3) - pozwoli to zwalczyć zaparcia, bóle brzucha i uczucie ciężkości po wysokoprzetworzonych produktach, które spożyłaś/eś podczas świąt. Dodatkowo owoce zaspokoją chęć na słodycze (oczywiście pamiętaj, żeby we wszystkim zachować umiar),
-pij dużo wody niegazowanej - wypłuczesz z organizmu nadmiar soli i toksyny, dodatkowo zapełnisz żołądek, przez co zjesz mniej przy kolejnym posiłku. Picie dużej ilości wody rozprawi się także z dziwnie wypukłym poświątecznym brzuchem,
-czym prędzej wróć do aktywności fizycznej - wiem, że nie jest to łatwe. Podczas świąt ćwiczyłam tylko raz (5km bieg+burpees), miałam ochotę przerwać w połowie, ale wytrwałam do końca. Po takim zakończonym treningu poczułam się odrobinę lepiej na duszy i ciele :D Od dzisiaj atakuję parki i lasy ze zdwojoną siłą :)
Jeśli tylko masz taką okazję, wybierz się do pracy na rowerze, zamień windę na schody, wysiądź wcześniej na przystanku i pokonaj drogę pieszo. Ruszaj się :)
A na przyszłość warto zastanowić się, czy takie obfite świętowanie ma w ogóle sens. Ja po tych kilku niedietetycznych dniach doszłam do wniosku, że słodycze wcale nie są smaczne i nie są potrzebne mi do szczęścia. Baaa... one wręcz psuły mój humor i powodowały dziwne dolegliwości zdrowotne. Szczerze? Jestem na siebie zła, że dałam się im tak łatwo podejść. Na szczęście życie toczy się dalej i każdego dnia można dokonywać nowych, lepszych wyborów.
Wszystkim tym, którym udało się zachować umiar chylę czoła i po cichu zazdroszczę ;)
To jak... Wracasz ze mną na zdrową stronę życia :)? Czy nigdy z niej nie zstępowałaś/eś?
-pij dużo wody niegazowanej - wypłuczesz z organizmu nadmiar soli i toksyny, dodatkowo zapełnisz żołądek, przez co zjesz mniej przy kolejnym posiłku. Picie dużej ilości wody rozprawi się także z dziwnie wypukłym poświątecznym brzuchem,
-czym prędzej wróć do aktywności fizycznej - wiem, że nie jest to łatwe. Podczas świąt ćwiczyłam tylko raz (5km bieg+burpees), miałam ochotę przerwać w połowie, ale wytrwałam do końca. Po takim zakończonym treningu poczułam się odrobinę lepiej na duszy i ciele :D Od dzisiaj atakuję parki i lasy ze zdwojoną siłą :)
Jeśli tylko masz taką okazję, wybierz się do pracy na rowerze, zamień windę na schody, wysiądź wcześniej na przystanku i pokonaj drogę pieszo. Ruszaj się :)
Wszystkim tym, którym udało się zachować umiar chylę czoła i po cichu zazdroszczę ;)
To jak... Wracasz ze mną na zdrową stronę życia :)? Czy nigdy z niej nie zstępowałaś/eś?
J.
ja troszkę zstąpiłam z tej drogi podczas świąt, ale trening świąteczny był :D osobiście nie mam żadnego problemu z powróceniem na właściwy tor po takim leniuchowaniu ;)
OdpowiedzUsuńCzy trzeba aż tak bardzo rozpamiętywać wielkanocne grzeszki? :) Po dwóch dniach folgowania nic nam się nie stanie :) Najgorsze jest właśnie dalsze podjadanie... Ja dzisiaj też na przekór zjadłam na śniadanie owsiankę ;)
OdpowiedzUsuńTeż podczas świąt dałam sobie luz, niestety:) ale skoro się skończyły to wracam na dobry tor ;)
OdpowiedzUsuń/rozowo-szara.blogspot.com/
Ja mimo, że trzymałam się 5 posiłków, kolacji leciutkiej, małych porcji i tylko 2 kawałki ciacha przez całe święta, to i tak czuję się mega ciężka i obżarta. Wszystko dlatego, że potrawy były przygotowane kalorycznie, no i rzeczy, których normalnie nie jadam- jak np. kiełbasa czy majonez w sałatce. Wszystko co dostałam od mamuśki, to pomroziłam... a dzisiaj na śniadanie ostatnią porcję sałatki warzywnej i małą kiełbaskę białą... Ale zaraz wskakuję na rower ;) No i reszta posiłków, to już będą super ekstra zdrowo :)
OdpowiedzUsuńEh samo objedzenie się w święta nie jest złe, gorzej jak zostaje co nieco po świętach i żal wyrzucić... a niestety mi mamuśka i teściowa nie odpuszcza i ładuje torby z jedzeniem na wynos.... jedyne co mogę zrobić to zjeść mniej, racjonalnie co te 3-4 h i iść zaraz pobiegać:p
OdpowiedzUsuńNagrzeszyłam troszkę obżarstwem, ale już dziś wracam do treningów i słodkości wystarczy mi na dłuuuuuugi czas :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie jakbym sama napisała ten tekst! Również dałam się podejść i całkowicie odeszłam od mojego "zdrowego i racjonalnego żywienia". Dziś wracam na siłownię, mam nadzieję, że po tych ciastach nie padnę po piątym przysiadzie ze sztangą...
OdpowiedzUsuńpolecam zajrzeć na moją stronę gdzie znajdziesz Ćwiczenia na płaski brzuch
OdpowiedzUsuńHaha ja po świętach boje sie wejść na wagę i tego nie zrobię :P Jednak nie mam wielkich wyrzutów sumienia, raz na jakiś czas można sobie pozwolić na chwileczkę zapomnienia ;)
OdpowiedzUsuńoj tak trzeba brać się za siebie:)
OdpowiedzUsuńSłodycze mogłyby dla mnie nie istnieć, co innego ciasta mamy - czysta ambrozja. Trochę poszalałam w te święta, jak nigdy chyba, ale jeden dzień i wystarczyło, potem wróciłam już do czystej diety. Treningów nie odpuściłam, ba, raz zrobiłam nawet jeden bardziej niż zwykle wymagający. Nie zauważyłam żadnych negatywnych skutków. Jeden dzień nie zaszkodzi, gorzej jeśli potem takie wielkanocne resztki zjada się przez tydzień po świętach. U mnie na szczęście nie robi się zbyt wielu potraw, a i ja po świętach wróciłam na studia, nie zabierając niepotrzebnych zapasów.
OdpowiedzUsuńA mnie się udało połączyć cieszenie się świątecznymi smakołykami z aktywnością fizyczną - rower + 2 mecze tenisowe. Więc nie mam wyrzutów sumienia :)
OdpowiedzUsuńOjjj, nie tylko Ty jesteś na siebie zła, a chyba większość osób chcących i będących fit. :) U mnie pofolgowało się długo przed Świętami, a same Święta nie były jakieś przeżarte, ale spodnie pokazały, jaka byłam dla siebie okrutna.
OdpowiedzUsuńPoprawienie kondycji, sylwetki, takie są postanowienia, ale jak pogodzić to z zapracowanym życiem? Rozwiązaniem jest Tabata, czyli błyskawiczny trening. Polecam 💪 Do tego dołożymy podane rady i efekt pojawi się na pewno :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.cosnowego.idiks.org/wroc-do-formy-w-cztery-minuty/
No po świętach postanowienia są, więc teraz trzeba działać :)
OdpowiedzUsuń