Do napisania tego wpisu zabieram się od kilku dni, nie dlatego, że książki nie przeczytałam (zrobiłam to na drugi dzień po jej otrzymaniu), ale zwyczajnie nie miałam okazji usiąść przed komputerem. Teraz, korzystając z czasu wolnego (wbrew pozorom kompa, nie mojego) w końcu mogę napisać kilka słów odnośnie książki Beaty Sadowskiej "I jak tu nie biegać".
Na książkę łasiłam się od dłuższego czasu. Z zazdrością czytałam coraz to nowsze recenzje, w duszy obiecując sobie, że będzie to mój pierwszy zakup, gdy w końcu dotrę do księgarni. Na szczęście dobry los zlitował się nade mną (czyżby nie wierzył, że w końcu pójdę w innym kierunku niż pociągi i jeziora z kaczkami?) i podarował mi książkę podczas niedzielnego biegu w Ogrodzieńcu. Tak jak wspominałam na fanpage'u i instagramie, "I jak tu nie biegać" była jedną z nagród za 2miejsce.
Jak się czyta książkę? Jak fajnego bloga. Bloga o początkach biegania, kryzysach, sukcesach, relacjach z codziennych treningów, podróżach związanych z kolejnymi startami w biegach. Na pewno nie jest to suchy poradnik, czy pozycja specjalistyczna.
Wspomnienia biegowe Beaty przeplatane są wypowiedziami Kuby Wiśniewskiego, cenionego trenera biegowego. Od razu uspokajam, nie są to typowe porady "wszystkowiedzących trenerów", ale fajnie zebrane podstawowe informacje typu: jak dobrać buty do biegania, jak zacząć biegać, żeby się nie zniechęcić do tej aktywności fizycznej, jak przygotować się do maratonu itp. Osobiście szybko przelatywałam te części książki, by jak najszybciej powrócić do relacji Beaty.
W książce, poza relacjami i wypowiedziami trenera, możemy także zapoznać się z wegańskimi i wegetarianskimi przepisami na śniadania, desery, czy przekąski.
Styl Beaty jest bardzo przyjemny i lekki, kolejne rozdziały pochłania się zupełnie bez większego wysiłku. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że ostatnio mam fazę na bieganie (i związane z tym podróżowanie po kraju), czy z tym, że książka po prostu jest fajnie napisana. Pewnie i jedno i drugie.
Po przeczytaniu książki są dwie rzeczy, które chce się zrobić:
-włożyć buty i iść pobiegać,
-zapisać się na maraton organizowany na najdalszym zakątku świata i iść pobiegać (na razie musi mi wystarczyć niedzielny bieg na 10km, ale kto wie, co przyniesie przyszłość).
Komu polecam tę książkę? Osobom, które nie biegają (na pewno nie raz zachce Wam się chociaż spróbować pobiegać), osobom, które biegają (z pewnością zrozumiecie emocje, które towarzyszyły Beacie podczas kolejnych biegów, a także podczas kibicowania; sama wczułam się nie raz), osobom, które szukają fajnego prezentu dla bliskiej osoby (sama wyściskałabym każdego, kto podarowałby mi tę książkę).
Chcecie się dowiedzieć, co skłoniło Beatę do biegania? Kto jest jej ulubionym kompanem do treningów? Jak się biegnie na maratonie w Paryżu? I czy Beata lubi biegać w kolorowych ubraniach? To zapraszam do lektury "I jak tu nie biegać". Według mnie warto :)
A może już jesteście po lekturze i chcecie się podzielić swoją opinią? Serdecznie zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii na temat książki :)
J.
Chyba muszę po nią sięgnąć, skoro do biegania mnie tak jakoś nie ciągnie :D
OdpowiedzUsuńNo i znów kolejna osoba ją zachwala więc jak tylko wpadnie mi w ręce to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńTo super, że dostałaś niespodziewanie tę książkę - może prawo przyciągania zadziałało (jeśli czytałaś "Sekret", to wiesz o co chodzi).
OdpowiedzUsuńPoza tym pierwsze i ostatnie zdjęcie <3
Przeczytałam i powiem, że zgadzam się z Tobą w 100%. Bardzo przyjemnie się ją czyta i Beata potrafi zarażać bieganiem. Ostatnio padało, kiedyś dla mnie byłaby to wymówka, no ale po przeczytaniu rozdziału o biegu w deszczu poszłam i było świetnie :)
OdpowiedzUsuńPS Mam nadzieję, że spotkamy się na jakimś biegu :)
Mi nie przypadła do gustu kompletnie - zbiór anegdotek na zasadzie "gdzie nie byłam i czego nie zrobiłam"
OdpowiedzUsuńmnie się bardzo podobała, od razu miałam ochote zacząć biegać i zaczęłam !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, czemu niejednokrotnie dałam wyraz. Autorka jest w niej szczera, jak w życiu (co wiem z pewnego źródła - poznałam Beatę biegnąc z nią w jednej sztafecie).
OdpowiedzUsuńjedna uwaga: jak w przepisie wystepuje twaróg i jajo, to może byc to przepis wegetariański, ale wegański juz nie :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi. Już poprawione :)
UsuńTej książki nie czytałam, ale gorąco polecam "Urodzeni Biegacze". Także ten typ literatury, po którym ma się ochotę założyć buty i wyjść na zewnątrz:)
OdpowiedzUsuńPS Tak przeczytałam jeden z przepisów, którego zdjęcie zrobiłaś i to raczej nie jest wegańskie jedzenie;)
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Już poprawione :)
UsuńTyle dobrych recenzji o tej książce, że aż chce się ją mieć :)
OdpowiedzUsuńo bieganiu fajnie pisze dziennikarz, Wojtek Staszewski, polecam jego blog ;) Przebiegła jakąś dziką liczbę maratonów w zyciu, chyba kilkadziesiąt
OdpowiedzUsuńW wielu biegaczach i biegaczkach (w tym również i mnie) wydzielają się podobne chęci co i Tobie, po przeczytaniu tej książki;-))
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele pozytywnych opinii o tej książce. Chyba się zdecyduję i przeczytam, chociaż zwykle mam negatywny stosunek do pozycji pisanych przez celebrytów/dziennikarzy itd.
OdpowiedzUsuńKsiążkę poleciła mi również przyjaciółka - więc czas brać się za czytanie ...
OdpowiedzUsuń