Za niecałe 4h startuję w biegu na 10km. Stresuję się jak mało kiedy. Nie jest to mój ulubiony dystans, na zawodach biegłam go tylko dwa razy, z czego każdy był z przeszkodami. Teraz będzie to czysty bieg, po stosunkowo płaskiej asfaltowej trasie. Dawniej byłabym szczęśliwa, teraz mam lekkie obawy - moje treningi odbywają się głównie w warunkach crossowych, od asfaltu automatycznie zaczynają boleć kolana.
10km to minimum 50 minut biegu (tak naprawdę nie znam swojego czasu na tym dystansie, więc to wynik czysto hipotetyczny), co może oznaczać monotonię. Tym bardziej, że trasa obejmuje dwie pętle po tym samym terenie. Jedynym plusem jest fakt, że w tym samym czasie trwają dni miasta, więc kibiców powinno być sporo.
I teraz pojawia się pytanie, czy walczyć z monotonią i pobiec z muzyką, czy poddać się klimatowi wydarzenia i czerpać radość i energię płynącą od kibiców?
PLUSY biegania z muzyką:
-sposób na monotonię - to jest główny powód moich rozmysłów. Podczas słuchania muzyki nie słyszysz odgłosów dobiegających z otoczenia np. sapania swojego i współzawodników (haha, uwierzcie mi, że czasami są to bardzo demotywujące odgłosy), monotonnego tupania. Możesz się skupić na sobie i swoim biegu,
-muzyka nadaje rytm - pomocna może być w tym strona jog.fm, na której możesz dobrać utwory pod tempo swojego biegu. Mnie np. wybrało sporo piosenek pop/rap.
-muzyka pozwala zapomnieć o bólu i zmęczeniu, sprawdzają się tutaj w szczególności rytmiczne piosenki,
MINUSY biegania z muzyką:
-odcinanie się od świata i od kibiców, a właśnie to oni dodają powera w chwilach zwątpienia. Przekonałam się o tym podczas biegu sylwestrowego, gdy pod Wawelem chciałam przejść do wolniejszego tempa, jednak wsparcie zza taśmy niosło mnie to samego rynku :) Właśnie tam ustanowiłam swoją życiówkę na 5km (25 minut :))
-niewłaściwie tempo - zdarzyło mi się to na pierwszym biegu, podczas którego w słuchawkach ni z tego ni z owego wyskoczył mi soundtrack z Harrego Pottera. No comment. Od razu ściągnęłam słuchawki, w obawie, że jeszcze mam tam inne "ciekawe" piosenki, które totalnie wybiją mnie z rytmu biegu,
-wkurzające dyndanie kabli od słuchawek - rozwiązaniem mogą być bezprzewodowe słuchawki, ale jeśli takich nie masz, to licz się z podskakującym kablem koło ręki (w szczególności, gdy biegniesz z telefonem na ramieniu).
Lubicie biegać z muzyką? Ja pewnie dzisiaj pobiegnę z muzyką, ale nie jest powiedziane, że nie wyłączę jej w połowie biegu. Słuchawki i tak się przydadzą, chociażby, żeby "podsłuchać" panią z Endomondo.
J.
.
Mi się najlepiej biega z muzyką, tylko właśnie trzeba dobrze ją dopasować do szybkości, bo faktycznie często biegnę w rytmie jaki słyszę w słuchawkach. No i nigdy nie ustawiam jej głośno, więc wiem co mówią do mnie inni biegacze i dopingujący kibice :)
OdpowiedzUsuńzawsze z muzyką!
OdpowiedzUsuńPrzeważnie z muzyką,ale bywają momenty kiedy chcę posłuchać odgłosów natury i tego co w pobliżu:)
OdpowiedzUsuńNigdy. Na treningu wolę słyszeć co dzieje się wokół mnie, na zawodach nie chcę się odcinać od atmosfery i kibiców. A w ogóle to jestem średnio muzykalna.
OdpowiedzUsuńBiegam po lesie tam mam lepszą muzykę, śpiew ptaków:)
OdpowiedzUsuńja biegam tylko i wylacznie z muzyka :)
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj biegam z muzyką jednak pod koniec biegu ściągam słuchawki i to mi pomaga wsłuchać się w swoje ciało i kroki. :)
OdpowiedzUsuńA ja nietypowo - z audiobookiem :) Świetnie mi się biega ze Stephenem Kingiem. To na treningach, na zawodach wolę atmosferę wokół.
OdpowiedzUsuń