Tak, jak w tytule. Bez zbędnych ceregieli i zagrywek. Wracam do bloga, ćwiczeń i pozytywnego podejścia do życia. Przyszła wiosna, a wraz z nią wzrosła moja motywacja. Nie będę niczego zwalać na siedzącą pracę, czy częste choroby Synka. Wracam i działam. A uwierzcie mi, że jest nad czym pracować. Przez tych kilka miesięcy totalnie odpuściłam treningi (nie licząc dwóch startów w biegach, o których napiszę kiedyś przy okazji), co od razu widoczne jest w okolicy talii i na udach. Wrócił cellulit i "muffinki". Większość spodni jest zwyczajnie za mała, a bluzki nieładnie opinają oponkę. Czas z tym skończyć.
Jaki mam plan działania?
-zero słodkiego (realizuję to już od trzech dni),
-zero fast foodów (ojjj, a przyznam się, że zdarzało mi się nie raz odwiedzić KFC po pracy :P),
-zero jedzenia z "chińczyka" (tak naprawdę to prawie mi to nie smakuje :/)
-karta miejska OUT - wyciągam rolki i śmigam w nich do pracy :P (jedyne wytłumaczenie z korzystania z komunikacji miejskiej to deszcz)
-zapominam o windzie (w końcu dwa piętra to jestem w stanie przejść, czyż nie?)
-więcej wody niegazowanej, a mniej herbaty i przeklętego cappuccino (chociaż i tak jest postęp bo odkąd pracuję w firmie, to z reguły sięgam po zieloną herbatkę :P)
-zaczynam gotować do pracy - taniej, szybciej i SMACZNIEJ,
-więcej ruchu - na nowo przeniosłam rowerek stacjonarny do swojego pokoju, jeszcze tylko muszę zgromadzić swoje żelastwo i zaczynam maltretować Liskę (albo ona mnie),
-w planach mam grupę biegową w mojej firmie, na razie badam ile byłoby chętnych osób i zaczynam działać :)
-dbam o ciało i włosy (już wspominałam na fp, że totalnie wkręciłam się we włosomaniactwo :))
-więcej uśmiechu, zadowolenia z życia!
I nie, nie. Nie jest to czcze gadanie. Nie podoba mi się to co widzę w lustrze. Na tą chwilę mogę śmiało powiedzieć, że nie lubię swojego odbicia, gdziekolwiek by ono nie było. Zapuściłam się niesamowicie. Wyhodowałam lenia, który z radością rozgościł się na moim dupsku. Dzisiaj oficjalnie mówię, że wypowiadam mu wojnę, którą wygram! Jutro zrobię fotkę swojego ciała, by za miesiąc móc pokazać, że wcale nie kłamałam mówiąc, że walczę :)
I nie robię tego dla Was, dla męża, dziecka - robię to dla siebie, bo dopóki nie polubię na nowo siebie, nikt wkoło mnie nie polubi :)
Do boju Jahstina!
J.
wiosna i ja budze sie do zycia ;)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że wróciłaś! <3 śledzę Twojego bloga od 1,5 roku! <3
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to dobry plan! Trzyma kciuki i powodzenia :D
OdpowiedzUsuńjak dobrze że jesteś Justyś ! walczymy!
OdpowiedzUsuńZosia:)
Cieszę się,że wracasz!:) Ja też ostatnio się zaniedbałam i rzem z Tobą zaczynam walkę o lepsze ciało :) Jak tam Twoja czekoladka?:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę, się, że wróciłaś :) Tak mi Ciebie brakowało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://fit-healthylife.blogspot.com/
Fajnie prowadzisz bloga. Jednak nieco wcześniej miałaś zakładkę z Twoimi metamorfozami przed i po i tego mi brakuje... (uwielbiam oglądać zdjęcia!) bo tego nie widzę- jestem ślepak albo jest w miejscu ciężko dostępnym hehe :)
OdpowiedzUsuńJednak rozumiem, iż możesz nie mieć czasu na modyfikację etc. ale fajnie by było, gdyby to było widoczne i w ogóle było :-) Pozdrawiam serdecznie!